Jest takie obiegowe powiedzenie, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze.
Muszę przyznać, że coś w tym jest – także w tym, jakże często drażliwym temacie, pt. ksiądz i pieniądze.
Niechętnie dotyka się tego tematu i niechętnie się o tym mówi, ponieważ jest wiele niezrozumienia, niejasności, a także niestety przesądów i wymyślonych teorii ze strony wiernych.
O co zatem w tym wszystkim chodzi?
Jak, tak krótko i praktycznie, popatrzeć na ten delikatny ze wszech miar problem?
Tak to już jest, że od bardzo długiego czasu zniknął praktycznie handel wymienny typu usługa za usługę, albo też towar za usługę. Pojawił się pieniądz, który stał się środkiem płatniczym za towar i usługi. Zazwyczaj korzystają z tego wszyscy ludzie. Zarabiają, otrzymują, pozyskując w taki sposób, pieniądz, który przede wszystkim ma służyć po to, aby zdobyć środki do godziwego życia. Ale jak wiemy – jedni mają więcej, inni mniej; jedni pracują w pocie czoła zarabiając pieniądz, a inni zdobywają go w jakiś tam łatwiejszy, czasem nawet niegodziwy sposób.
Wszyscy potrzebujemy pieniądza – także księża – aby życie funkcjonowało w normalny sposób.
Ksiądz również musi kupić żywność, ubranie, środki do pracy – w tym także samochód, musi zapłacić rachunki za prąd i ogrzewanie, ubezpieczenia, podatki, itp. Musi zadbać, aby kościół, dom parafialny i wszystko, co służy wiernym, dobrze i sprawnie funkcjonowało.
Nie trzeba nam tłumaczyć, że wszystko jest drogie i bardzo szybko upłynnia się to, na co pracujemy cały miesiąc.
Św. Paweł mówi, że jeśli ktoś nie chce pracować, to niech nie je.
Kapłan przecież pracuje. Kapłan trudzi się dla swoich wiernych – zatem ma prawo do godziwego życia.
A jeżeli służy przede wszystkim wiernym, to żyje z ofiar, jakie mu składają wierni. Ofiary zaś – wyraz hojnego serca wiernych – służą przecież na pokrycie kosztów związanych z kultem, posługą i środkami do życia.
Jak sama nazwa wskazuje, ofiara to dobrowolny datek. I to przy każdego rodzaju posłudze. Czy w kościele przy zbieraniu tzw. tacy (Nawiasem mówiąc cała ofiara z tacy idzie na potrzeby Kościoła), czy przy okazji posługi sakramentalnej, czy przy wydawaniu różnego rodzaju zaświadczeń.
Nie istnieje tak zwany cennik usług. Przynajmniej oficjalnie nikt z autorytetów kościelnych nie wydał żadnego rozporządzenia ani też nie ustalił tabeli z cennikiem za usługi. I dlatego po pierwsze kapłan to nie dystrybutor, a szafarz sakramentów i sługa sług Bożych, a po drugie za jego usługi się nie płaci, tylko się składa ewentualne i dobrowolne ofiary.
Nie można więc mieć pretensji, że w kościele wyciągają ręce z tacą, bo przecież to ja decyduję, czy dam ofiarę, czy nie, a nikt do tego mnie nie zmusza, zaś w kancelarii składam ofiarę przy okazji różnych formalności. Do pracy i posługi kapłan używa nie tylko własnego czasu i zdolności, ale również i środków materialnych, a te niestety trzeba zrefundować.
Mówi się, że jak się idzie do księdza, to trzeba mieć gruby portfel, bo „biorą konkretnie”. A ja wam powiadam: może czasem, gdzieś tam, coś prawdy z tego jest. Ale dodałbym jeszcze: zależy, w której kancelarii. Owszem, mogą się zdarzyć nadużycia. Jak się to powiada, okazja czyni złodzieja. Więc któryś z kapłanów może również doświadczyć pokusy łatwego zarobku, wyznaczając wiernym konkretne kwoty. I jeśli nawet się to zdarzy, nie jest to jednak powszechna praktyka. Ale zła fama szybko się rozchodzi, uogólnia się fakty i potem często wierni patrzą złym okiem na posługujących im kapłanów. Powszechnie się mówi: nie każdemu psu Burek. Zatem nie jest to sprawiedliwe, mając nawet konkretne negatywne doświadczenia, rozpowszechniać złe wiadomości, przerzucając swoją niechęć na wszystkich kapłanów. Jest też przy tym niestety wiele złośliwości i ironii, nawet jeśli to się objawia w formie żartu typu: „Jakie ryby najbardziej lubi ksiądz proboszcz? – Odpowiedź: Duże sumy”.
Stawiam sobie pytanie: czy nie jest czasem tak, że wierni kierują się tak zwanymi obiegowymi opiniami według zasady, że tyle się daje, albo tyle dać wypada, albo też, że wszyscy tak dają.
Dlaczego tak się postępuje? Czy to strach, czy jakiś lęk o siebie, o swój dobry wizerunek, czy też może zwykłe pójście na łatwiznę? Dlaczego więc potem tyle niechęci, zgorzknienia i rozlewania żółci na każdego napotkanego księdza? Dlaczego tyle materialnego myślenia?
Wierzcie mi, w posłudze kapłańskiej sprawy materialne zajmują najodleglejsze miejsce, nawet jeśli kapłan w sposób nieporadny czy nieinteligentny informuje o wysokości składanej ofiary. Najważniejszy jest pożytek duchowy osób, którym kapłan posługuje. I niezależnie od tego, czy komuś dany ksiądz się podoba, czy nie, ten wykonuje posługę z wielkim poświęceniem i oddaniem, najczęściej nie zważając na to, czy jego posługa zostanie w jakiś sposób wynagrodzona, czy nie. Dlaczego tak jest i zawsze będzie? Ponieważ kapłan nie byłby tak naprawdę kapłanem, gdyby żył inaczej. Szybko zawiesiłby sutannę na kołku, zmieniając stan życia i korzystając z możliwości bogacenia się, które zaoferuje mu nowe życie. A jeśli w zdecydowanej ilości przypadków tak się nie dzieje, to znaczy, że w głębi serca kapłan pragnie swoją obecnością i posługiwaniem przybliżyć innych do Chrystusa i przybliżyć im Chrystusa, który jest najlepszą rekompensatą za służbę, trud i poświęcenia kapłana.
A zatem wspierajmy kapłanów, aby mogli godziwie żyć i skutecznie nam służyć. Wspierajmy, ale miejmy otwarte serce i dosyć odwagi, aby umieć i chcieć rozmawiać z kapłanem nawet o trudnych i krępujących nieraz rzeczach, którymi w tym przypadku są ofiary materialne na rzecz Kościoła, na sprawy związane z kultem i godziwe życie posługujących nam kapłanów.
Edward Czaja SJ