msze gregoriańskie

Msze święte gregoriańskie

Wiele razy odprawiałem Msze święte gregoriańskie w przekonaniu, że praktyka ta jest czymś najbardziej oczywistym w świecie. Dopiero kiedy ktoś z moich parafian zapytał mnie, na czym polega szczególny charakter Mszy gregoriańskich, uświadomiłem sobie, że tak do końca nie umiem na to pytanie odpowiedzieć.
Czym są Msze święte gregoriańskie? Na czym polegają ich szczególne przywileje? Czym się różni od 30 Mszy świętych odprawionych w tej samej intencji niekoniecznie dzień po dniu? Czym w ogóle różni się od jednej Mszy św., skoro każda Eucharystia ma wartość nieskończoną? Dlaczego jest ich akurat 30 - a nie 20 czy 40? Czy ich liczba ma taką moc? Czy jakaś specjalna teologia stoi za tą praktyką?
Msze Święte gregoriańskie tak „zadomowiły się” w naszym życiu religijnym, że większość wiernych z pewnością nie potrafi wytłumaczyć ich początków i sensu ich praktyki – najtrudniej bowiem wytłumaczyć to, co najbardziej oczywiste. Wobec tego odpowiedź na postawione pytania należy zacząć od przybliżenia źródła ich powstania.

Trochę historii

Msze św. gregoriańskie wywodzą swoją nazwę od imienia ich propagatora – papieża św. Grzegorza Wielkiego (540-604). Przed swoim wyborem na papieża miał on ciekawe doświadczenie. Był przełożonym w klasztorze. Jeden z jego z mnichów, Justus, zmarł. W celi zmarłego znaleziono trzy złote monety, których posiadanie sprzeciwiało się regule zakonnej. Grzegorz, aby pomóc zmarłemu oczyścić się po śmierci z powyższego grzechu, polecił odprawienie za niego trzydziestu Mszy Świętych - każdego dnia jednej. Po trzydziestu dniach zmarły Justus ukazał się w nocy jednemu z braci, Kopiozjuszowi, mówiąc, że został uwolniony od wszelkiej kary. Kopiozjusz nic nie wiedział o poleceniu przełożonego. Kiedy ujawnił treść swojego widzenia, pozostali współbracia doszli do wniosku, że nastąpiło ono w dniu trzydziestej Mszy Świętej odprawianej za Justusa.
Z tego zatem wydarzenia i od tego papieża wzięły początek i nazwę Msze Święte gregoriańskie -
missae gregorianae, popularnie nazywane także gregoriankami.
Pod wpływem autorytetu Grzegorza – także jako papieża – zwyczaj odprawiania trzydziestu Mszy św. za osobę zmarłą zyskiwał swoje miejsce w praktyce religijnej. W Europie rozprzestrzeniał się stopniowo, począwszy od VIII w., najpierw w klasztorach, potem także w innych kościołach. Powtarzało się to, czego doświadczył Kopiozjusz. Dusze osób zmarłych dziękowały we śnie, oznajmiając, że Eucharystie odniosły oczekiwany skutek.
Zwyczaj odprawiania Mszy Świętych gregoriańskich przetrwał do naszych czasów, a Kościół w swoich dokumentach aprobował go. Aprobata ta była wyraźna, a nie tylko milcząca. I tak, Sobór Trydencki potwierdzając sensowność odprawiania Eucharystii za zmarłych - przy omawianiu różnych nadużyć dotyczących należnej czci dla Ofiary Mszy świętej - wspomina o zwyczajach towarzyszących Mszom gregoriańskim. (Sobór Trydencki, w: Dokumenty soborów powszechnych, t. IV, Kraków 2004, s. 630, 633, 647, 651). Choć w tych dokumentach nie ma wyrażonego stanowiska wobec tych Mszy, to jednak samo ich wspomnienie świadczy o ich aprobacie przez najwyższą władzę kościelną. W wielu późniejszych orzeczeniach ta aprobata jest już wyrażana wprost. W tej materii wartymi podkreślenia są słowa Świętej Kongregacji Odpustów, która w dekrecie z 15 marca 1884 roku wyjaśniła, że zaufanie wiernych do Mszy gregoriańskich jako szczególnie skutecznych dla uwolnienia zmarłego od kary czyśćca należy uważać za rozumne i zgodne z wiarą (pia et rationabilis, et praxis easdem Missas celebrandi est in Ecclesia aprobata) (Por. Sacra Congregatione Indulgentiarum, Decretum, De Gregoriano Tricenańo de Altan 5. Gregorii In Monte Coelioetde Altribus Gregorianisadinstar, 15 martii 1884, AAS 16(1884), s. 508-509).
Ponieważ nagromadzone opinie teologów i kanonistów w sprawie odprawiania gregorianek budziły wątpliwości, 24 lutego 1967 roku ówczesna Kongregacja Soboru wydała – z polecenia papieża Pawła VI - deklarację, w której uregulowała dyscyplinę kościelną mającą obowiązywać przy odprawianiu Mszy gregoriańskich (Por. Sacra Congregatio Concilii, Declaratio de continuitatae celebrationis missarum tricenarii gregoriani, 24 februarii 1967, AAS 59 (1967), s. 229-230. Tekst polski w: Posoborowe prawodawstwo kościelne,1.1, z. 1, Warszawa 1968, s. 217).

O Mszach gregoriańskich praktycznie

►► Msze św. gregoriańskie są najbardziej skutecznym sposobem modlitwy za osoby, które potrzebują oczyszczenia po śmierci. Msze te, podobnie jak pozostałe intencje mszalne ofiarowane za osoby zmarłe, są prośbą o uwolnienie zmarłego od konsekwencji grzechu. Zawsze uważano Eucharystię za najbardziej skuteczny sposób modlitwy za dusze czyśćcowe. Już pojedyncza Msza Święta ma nieskończoną wartość wypływającą z zasług męki, śmierci i zmartwychwstania. Chrystusa. Kościół jest przekonany, że dusza będąca w czyśćcu tak gorąco tęskni za byciem z Bogiem w niebie, że wykorzystuje 100 proc. łask płynących dla niej z Eucharystii. Z tego właśnie względu praktyka taka powinna być zachowywana i polecana.
Fakt odprawienia 30 Mszy Świętych nie stanowi automatycznej gwarancji wybawienia duszy od cierpień czyśćcowych. Modlitwy są jedynie prośbą. Zbawienie człowieka jest w ręku Boga. Mamy nadzieję, że to Bóg dopuścił do powstania w Jego Kościele praktyki gregorianek. Ufamy, że zachęcił nas w ten sposób do wytrwałej modlitwy za naszych zmarłych.
►►
Zwyczaj Mszy Świętych gregoriańskich wziął się z tradycji. Nie stoi za nim żadna doktryna Kościoła, ani specjalna teologia. Nie wiemy dlaczego akurat 30 Mszy Świętych ma taką moc.
►►
Msze św. gregoriańskie mogą być odprawiane tylko za jednego zmarłego, nigdy zaś zbiorowo za kilku zmarłych.
►►
Musi być zachowana ciągłość w odprawianiu tych 30 Mszy św. Msze gregoriańskie muszą być odprawiane dzień po dniu, każdego dnia ma być odprawiona jedna. Przerwanie ciągłości trzydziestu Mszy św. możliwe jest tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, nieprzewidzianych przeszkodach (np. nagła choroba kapłana) lub innej słusznej przyczyny i domaga się natychmiastowego uzupełnienia tej liczby Mszy Świętych, gdy ustanie przeszkoda powodująca przerwę. Długość dopuszczalnej przerwy nie jest określona w Deklaracji Kongregacji Soboru (z 24.02.1967) - może więc ona trwać tak długo, jak długo trwa przyczyna, która ją spowodowała. Przerwa może zaistnieć nie tylko jeden raz, ale nawet kilka razy, jeżeli w każdym przypadku zaistnieją uzasadnione przyczyny. W takich wypadkach cykl Mszy św. gregoriańskich zachowuje wartość, jaką Kościół z nimi łączy.
►► Nie jest konieczne, aby Msze św. gregoriańskie były odprawiane zawsze przez tego samego kapłana lub przy tym samym ołtarzu, w jednym kościele. Ważna jest ciągłość dni. Same natomiast Msze św. mogą być sprawowane przez wielu księży i w wielu miejscach.
Msze gregoriańskie mogą być podstawą nadziei na szczęśliwy los wiernych zmarłych. Ostateczna bowiem skuteczność tych Mszy i zbawienie człowieka zależą od Pana Boga. Kościół nie przypisał im żadnych przywilejów i odpustów, ale od czasów św. Grzegorza Wielkiego ocenia pozytywnie zaufanie, jakie wierni w nich pokładają.

Wydarzenie, które dało początek Mszom gregoriańskim

Św. Grzegorz Wielki w czwartej księdze Dialogów opisał zdarzenie, od którego biorą początek Msze gregoriańskie. Z tego właśnie względu warto chyba w całości je przytoczyć: Nie mogę zamilczeć, co jak pamiętam, stało się w moim klasztorze przed trzema laty. Był tam pewien mnich imieniem Justyn, znał się na leczeniu, i gdy byłem w klasztorze, starannie mnie obsługiwał i w ustawicznych moich chorobach zazwyczaj czuwał przy mnie. Zachorował i był umierający. Opiekował się nim w chorobie jego rodzony brat Kopiosus, który również teraz tutaj w mieście leczeniem zarabia na życie. Jednakże wspomniany Justyn, widząc, że jego kres się zbliża, powiedział swemu bratu Kopiosowi, że ma ukryte trzy złote pieniądze. Przed braćmi nie mógł tego ukryć; pilnie szukając i przerzucając wszystkie jego lekarstwa, znaleźli owe złote pieniądze w jednym z tych lekarstw. Gdy mi o tym doniesiono, nie mogłem obojętnie znieść tak wielkiego występku brata, który wspólnie żył z nami, stałą bowiem w naszym klasztorze było regułą, aby bracia tak wspólnie żyli, aby żaden z nich nie miał swej osobistej własności. Bardzo zmartwiony, począłem rozmyślać, co mam uczynić, aby umierającego nakłonić do pokuty, a żyjącym braciom dać naukę. Przywoławszy więc do siebie Pretioza, tegoż klasztoru przeora, tak mu powiedziałem: „Idź i staraj się, aby żaden z braci do umierającego się nie zbliżał; niech z żadnych ust nie otrzymuje słów pociechy, a gdyby, umierając, pragnął, aby bracia doń przybyli, ma mu jego rodzony brat powiedzieć, że z powodu tych solidów, jakie ukrywał, wszyscy bracia się nim brzydzą, aby przynajmniej przy śmierci gorzko żałował za swoją winę i oczyścił się z grzechu, jaki popełnił. Gdy umrze, jego ciało nie ma być pochowane z ciałami braci, lecz koło jakiejś gnojówki zróbcie dół i wrzućcie do niego jego ciało, a na nie wrzućcie trzy złote pieniądze, jakie zostawił, i wołajcie wszyscy razem: »Pieniądze twoje niech będą z tobą na zatracenie!« I przykryjcie go ziemią”. Chciałem w obu tych rzeczach pomóc braciom: umierającemu, aby gorycz jego śmierci od winy go uwolniła, żyjącym zaś braciom, aby tak surowy wyrok odstraszył ich od naśladowania jego winy. Tak się też stało. Gdy bowiem ów mnich był umierający i usilnie pragnął braciom się polecić, a żaden nie chciał do niego przybyć i z nim rozmawiać, powie dział mu jego rodzony brat, dlaczego wszyscy nim się brzydzą. Ten zaraz za swą winę bardzo żałował i umarł w swym zmartwieniu. Pochowano go tak, jak powiedziałem. Wszyscy bracia, wstrząśnięci tą karą, poczęli jeden po drugim przynosić drobne, liczne rzeczy, które według reguły mogli mieć u siebie, bardzo się bowiem lękali, aby nic nie mieli, za co mogliby być zganieni. Gdy już od jego śmierci minęło dni trzydzieści, począłem w duchu litować się nad zmarłym bratem i myśleć z głębokim smutkiem o jego katuszach, i szukać jakiegoś środka, aby mu pomóc. Wezwawszy do siebie Pretioza, przeora naszego klasztoru, smutny tak mu powiedziałem: Już długo ów zmarły brat w ogniu jest męczony; musimy mu okazać jakąś miłość i pomóc mu, o ile zdołamy, do uwolnienia. Idź więc i postaraj się, aby od dzisiaj przez trzydzieści dni składano za niego Ofiarę, żeby ani jednego dnia nie opuścić, w którym by zbawcza Hostia za niego złożona nie była”. Zaraz odszedł i uczynił tak, jak powiedziałem. Gdy byliśmy zajęci innymi sprawami i nie liczyliśmy minionych dni, ów zmarły brat pewnej nocy ukazał się w widzeniu swemu rodzonemu bratu Kopiosowi. Gdy ten go ujrzał, zaraz zapytał: „Co z tobą, bracie?” Odpowiedział: „Dotąd było źle, lecz teraz mi jest dobrze, bo dzisiaj zostałem przyjęty do wspólnoty”. Zaraz Kopiosus zawiadomił o tym braci w klasztorze. Bracia starannie po liczyli dnie, a właśnie był to dzień, w którym po raz trzydziesty Ofiara za zmarłego została złożona. Ponieważ Kopiosus nie wiedział o Ofierze braci, a ci nie wiedzieli o widzeniu Kopiosa, w tymże samym czasie poznali: ten, co bracia uczynili, a oni, co on widział; widzenie i Ofiara ze sobą się zgadzały. Z tego wyraźnie się okazało, że zmarły brat przez zbawczą Hostię z katuszy został uwolniony
(Św. Grzegorz Wielki, Dialogi, w: Pisma starochrześcijańskich pisarzy, t. II, Warszawa 1969, s. 212-214).

Opracowanie na podstawie: Homo Dei 2/2010, str.119-124; Niedziela łowicka 35/2003; tygodnik Idziemy z 25.07.2010; Przewodnik katolicki