Przystępując do Sakramentu Pokuty, trzeba spełnić pięć warunków, które określają, jak dobrze przyjąć ten Sakrament, jak owocnie przeżyć Sakrament Pokuty.Warunki te są następujące: rachunek sumienia, żal za grzechy, postanowienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
Rachunek sumienia
Celem Rachunku sumienia jest poznanie i ocenienie swojego życia w świetle wiary – analizując swoje myśli, słowa i postępowanie, a także zaniedbania.
Rachunek sumienia jest to przypomnienie sobie wszystkich grzechów od ostatniej dobrej spowiedzi. Wbrew pozorom jest to ważny element przygotowania do Sakramentu Pokuty. Rachunek sumienia ma doprowadzić człowieka do odkrycia – i to w konkretach, a nie w ogólnikach – gdzie popełniłem grzechy wobec Boga, bliźniego i siebie samego. Czy grzech ten był popełniony świadomie i dobrowolnie. Muszę uświadomić sobie które grzechy są ciężkie, które lekkie – powinienem też określić liczbę grzechów ciężkich.
W Rachunku sumienia chodzi nie tylko o spis win, ale też o odkrycie motywów własnego postępowania – by eliminować przyczyny grzechów.
Można też spojrzeć na ten warunek Sakramentu Pokuty trochę inaczej.
Istotą rachunku sumienia jest uświadomienie sobie zła i dobra, które człowiek uczynił od momentu ostatniej spowiedzi. Rachunek sumienia to nie tylko rachunek z grzechów. Oczywiście, przychodzimy do Sakramentu Spowiedzi z grzechami – nie zwalnia nas to jednak od tego, abyśmy dokonując refleksji nad swoimi czynami nie zwracali uwagi na to, co jest dobre.
Rachunek sumienia i rachunek z grzechów to są dwie różne rzeczy.
Sumienie człowieka jest syntezą, tego co dobre i tego co złe. Do Sakramentu Pokuty idziemy z tym co złe – ale to jest tylko pół sumienia. Jest jeszcze druga strona medalu. Trzeba ją też dostrzec, chociażby z punktu widzenia terapeutycznego – bo inaczej wygląda zło człowieka, jeśli je zestawimy z dobrem jakie uczynił. Jeśli byśmy to zaniedbali, to w skrajnej sytuacji może spowodować, że człowiek się załamie, wpadnie w kompleksy i w pewnym momencie dojdzie do przekonania, że już go na nic nie stać, potem są dramaty ludzkie. Tymczasem samo pojęcie „rachunek sumienia” wskazuje, że jest to jedno i drugie. W żywotach świętych czytamy, że najpierw trzeba zwracać uwagę na to co dobre i za to Panu Bogu podziękować, bo to jest owoc naszego zaangażowania i współpracy z Jego łaską – a dopiero potem popatrzeć na swoje niedomagania.
Rachunek sumienia to nie jest rachunek z książeczki – pytania w książeczce, takie czy inne, są tylko i wyłącznie pewną formą pomocy, ale nie są całością. Jeżeli ktoś weźmie tę książkę, to okaże się, że np. są tam pytania, które go kompletnie nie dotyczą, albo nie ma pytań, które powinny być. Dlaczego? Z prostej przyczyny – życie człowieka jest o wiele bogatsze niż to, co mamy zawarte w tych pytaniach. Dlatego pytania te mają charakter pomocniczy a nie wyczerpują rachunku sumienia w 100%. Jeżeli ograniczamy się tylko do pytań z książeczki, to jest to pewna sytuacja minimalizacji, która potem ma odbicie w kolejnych aktach Sakramentu Pokuty.
Rachunek sumienia można zrobić na podstawie 10 Przykazań Bożych i 5 Przykazań Kościelnych, na podstawie Jezusowego Kazania na Górze czy trzech cnót Boskich. Rachunku sumienia warto dokonywać w świetle Pisma Świętego, a głównym odniesieniem jest konfrontowanie własnego postępowania ze słowami i czynami Jezusa.
W rachunku sumienia należy poznać:
1.Liczbę i rodzaj grzechów ciężkich
2.Grzechy powszednie i grzechy zaniedbania
3.Grzechy popełnione w uczynkach, słowami oraz myślą, pragnieniem i wyobrażeniem
4.Grzechy popełnione przez nie zachowanie poszczególnych przykazań Bożych, kościelnych oraz zakazów i nakazów wypływających z życia społecznego
5.Grzechów popełnione przeciw Bogu, ale także przeciw ludziom i własnej osobie, własnemu życiu i zdrowiu
6.Grzechy związane z własną pracą, zawodem, urzędem czy stanowiskiem
7.Grzechy związane z życie małżeńskim, rodzinnym, sąsiedzkim
Rachunek sumienia ma na celu pomóc poznać samego siebie, ocenić siebie w świetle Ewangelii, Chrystusowego Krzyża, przykazań Bożych, obowiązków oraz moralności chrześcijańskiej. Na rachunku sumienia trzeba poznać swoje zaniedbania, niedoskonałości, niewierności, niewykorzystanie czasu i okazji do dobrego, itp.
Rachunek sumienia musi objąć całe nasze życie, a nie tylko jakiś jego wycinek. Wiadomo, że inny będzie rachunek sumienia dziecka, inny młodzieńca, inny osoby duchownej i zakonnej, a jeszcze inny dorosłych: ojców i matek, urzędników, rzemieślników czy zwyczajnego kierowcy samochodowego.
Na rachunek sumienia przed spowiedzią trzeba umieć znaleźć czas i spokój. W tym celu trzeba głęboko się zastanowić, wejść w siebie i jeszcze raz przypomnieć sobie pewne zdarzenia z których wyszedłem z grzechem. Pośpiech, powierzchowność i brak wnikliwości jest pierwszym wrogiem rachunku sumienia. Nie może być tak, że penitent przychodzi do kościoła i od razu, bez rachunku sumienia i dalszego przygotowania przystępuje do spowiedzi, zakładając, że na spowiedzi coś powie. Spowiedź św. to wyznanie własnych grzechów, zaś wyznać można tylko te, które są znane i które zostały przypomniane.
W rachunku sumienia należy zwrócić uwagę nie tylko na grzechy zewnętrzne, ale także na wewnętrzne, popełnione w myślach, pragnieniach, pożądaniach, wyobraźni, itp.
Rachunek sumienia nie jest rozliczaniem się niewolnika z panem, oskarżonego z sędzią, ucznia z nauczycielem. – ale stawaniem przed Bogiem, przed Prawdą, przed swoimi grzechami.
Żal za grzechy
Drugi warunek Sakramentu Pokuty to szczery żal za grzechy. Taki żal nie wynika ze strachu przed karą czy z lęku o reakcję Boga. Lęk prowadzi nie do żalu, ale - podobnie jak w przypadku Adama - do ucieczki od Boga. Dojrzały żal nie wynika też z tego, że zło, które popełniłem, przyniosło bolesne konsekwencje. Nie wszystkie grzeszne czyny powodują natychmiast negatywne skutki. Dla przykładu: grzech seksualny czy sięganie po narkotyk może początkowo wiązać się nawet z doświadczeniem przyjemności. Żal za grzechy jest moją wewnętrzną decyzją, wyznaniem wobec Boga, do którego idę: „Tak uznaje te czyny za złe”. Nawet jeśli one – subiektywnie patrząc – są przyjemne albo mam dobre wspomnienia z nimi związane. Uznaję je za złe w świetle tej wiedzy, którą mam dzięki swemu sumieniu oświeconemu przez Ducha świętego. Dojrzały żal za grzechy to owoc świadomości, że wtedy, gdy krzywdzę siebie lub drugiego człowieka, to największy ból zadaję Bogu, który każdego człowieka kocha nad życie.
Prawdziwość pokuty, nawrócenia i owocność Sakramentu Pokuty w dużej mierze zależy od szczerego żalu za grzechy, który jest skruchą serca i obrzydzeniem sobie grzechu.
Żal za grzechy stanowi istotny warunek Sakramentu Pokuty. Jeśli go nie ma, to możemy spełnić wszystkie inne akty penitenta a spowiedź będzie nieważna. To jest jeden z elementów, który powoduje, że mamy do czynienia z brakiem dyspozycji penitenta. Ten brak dyspozycji penitenta jest warunkiem wystarczającym do odłożenia rozgrzeszenia. To jest to „komu grzechy zatrzymacie, będą zatrzymane”.
Czym jest, a czym nie jest żal za grzechy.
Podobnie jak pierwszy warunek - żal za grzechy nie polega na przeczytaniu kilku strof z książeczki. To nie jest żal. Tekst w książeczce to jest tylko pewna forma pomocy, by ten żal wzbudzić - ale istotą nie jest przeczytanie tekstu. Żal za grzechy nie wyraża się tylko słowami.
Żal za grzechy to nie uczucie, wzruszenie, łzy, płacz, wstyd.
Żal za grzechy nie jest tylko i wyłącznie kwestią emocji. Żal emocjonalny jest często wyrazem żalu do samego siebie: „Jak mogłem coś takiego zrobić? Postąpiłem głupio...”.
Może też być żal ze strachu, żal ze wstydu. Wielu żałuje, bo sprawa wyszła na jaw, bo im wstyd, przykro. Żałują, bo muszą ponieść konsekwencje swego czynu, grzechu. Złodziej żałuje, bo został schwytany, małżonek żałuje, bo uderzył żonę. Jest to żal z pobudek doczesnych, ludzkich.
Żal za grzechy to nie kilka słów przeproszenia powiedzianych pospiesznie Panu Bogu, np. „Panie Boże żałuję za grzechy, bardzo Cię przepraszam”.
Żal za grzechy to coś więcej.
Żal rodzi się przede wszystkim wtedy, kiedy mamy dobrze przeprowadzony rachunek sumienia, kiedy dochodzimy do świadomości grzechu, kiedy dochodzimy do świadomości, że to ja jestem winny i z tej świadomości rodzi się poczucie winy a jednocześnie żalu.
Żal za grzechy to wewnętrzna skrucha, upokorzenie się. To ból serca i duszy. Jest to boleść z powodu popełnionego grzechu. Człowiek żałuje, że zgrzeszył, upadł, utracił łaskę Bożą, samego Boga. Żałuje, bo przez grzech odszedł od Boga, wzgardził Bogiem, nie posłuchał Go. Żałuje, że grzechem obraził swego najlepszego Stwórcę, Przyjaciela i Dobroczyńcę – Boga. Żałuje, że Go skrzywdził, zasmucił i był Mu nieposłuszny.
Żal za grzechy wydobywa z człowieka ostatki dobra, nadzieję na miłosierdzie Boże. Kto żałuje, nie stracił jeszcze wszystkiego. Próbuje się podnieść, odmienić życie, nawrócić się. Kiedy człowiek żałuje, powraca do Boga. Penitent usposobiony do przyjęcia Sakramentu Pokuty, to penitent żałujący.
Właściwy i prawdziwy żal za grzechy ma być przeżywany w odniesieniu do Boga, jest z pobudek nadprzyrodzonych, z miłości do Boga.
Kiedy żal za grzechy jest dobry, doskonały, a kiedy niedoskonały, bądź w ogóle go nie ma?
Rozróżniamy dwa zasadnicze rodzaje żalu za grzechy, w zależności od motywu – żal doskonały i żal niedoskonały. Jeden i drugi jest wystarczający do ważności spowiedzi.
Żal doskonały, żal z miłości. Motywem tego żalu jest miłość do Boga: Kocham Boga i żałuję tego co zrobiłem, wiem, że źle postąpiłem i że poprzez to zło sprawiłem przykrość Bogu, zerwałem więź z Bogiem, najlepszym Ojcem.
W żalu doskonałym nie chodzi o to by przepraszać, czy wzbudzać sobie wstręt do popełnionego zła, tylko dlatego, że jest złem, że coś w moim życiu przez popełnione grzechy się pokręciło - chodzi o to, że żal doskonały za grzechy musi być odkryciem zerwanej więzi z Bogiem, oddalenia jakie zaistniało w relacji z Nim. Tu pojawia się prawdziwe pragnienie powrotu, wbrew wszystkiemu. Powrotu nawet gdy zło mnie tak upodliło, że nie bardzo potrafię sobie z nim poradzić.
Żal doskonały to niezwykłe zjawisko w Kościele. Ma moc w sytuacji zagrożenia życia gładzić grzechy śmiertelne. Stąd warto wciąż o taki żal za grzechy się starać. Modlić się o zdolność jasnej oceny jak bardzo popełnione zło oddaliło mnie od Boga. I praktykować wzbudzanie sobie takiego żalu na co dzień, np. przed zaśnięciem.
Żal doskonały, to żal z miłości do Boga. Trudno zdobyć się na żal, jeśli słaba jest wiara, wystygłe życie religijne i brak świadomości grzechu. Czasami czujemy złość na siebie, ogarnia nas wściekłość, że zgrzeszyliśmy, ale to jeszcze nie jest żal za grzechy, bo nie ma tam miłości.
Żal niedoskonały, mniej doskonały, żal ze strachu. To drugie pojęcie jest bardziej poprawne, bo nazwa „niedoskonały” może budzić wątpliwości, że jest on złym żalem. Motywem tego żalu nie jest już miłość do Pana Boga, tylko strach wynikający ze świadomości konsekwencji grzechu, czyli strach przed karą, przed potępieniem wiecznym, przed piekłem. Jest on tak silny, że budzi poczucie żalu. To jest taki minimalistyczny żal, ale wystarczający do ważności sakramentu.
Do żalu doskonałego dochodzimy poprzez żal mniej doskonały, to jest naturalny proces, przebiegający od motywów niższych do wyższych. Chcemy się ratować, bo chcemy być zbawieni, dlatego człowiek będzie robił wszystko, żeby uniknąć piekła. Motyw kary wiecznej, która się jawi jako skutek za popełnione grzechy – zwłaszcza ciężkie i trwanie w tych grzechach – budzi poczucie żalu. Jest to pierwszy krok do miłości Pana Boga, gdyż zbawienie jest uczestnictwem na wieki we wspólnocie z Bogiem.
Brak żalu. Dobry żal za grzechy prowadzi do nawrócenia, odmiany życia, postanowienia poprawy. Jeżeli po spowiedzi, po żalu za grzechy nie widać poprawy to należy wątpić w prawdziwość takiego żalu. Można być często u spowiedzi, można się szczegółowo i wprost skrupulatnie spowiadać, a efekt tego będzie mały. Może być dobry i świątobliwy spowiednik, ale kiedy brak dobrego żalu, postęp w dobrym będzie mało zauważalny.
Warunki żalu za grzechy.
Pierwszym warunkiem żalu za grzechy jest poznanie własnego grzechu i uświadomienie sobie własnej winy, a co za tym idzie obrzydzenie grzechem i wstręt do grzechu. Człowiek żałuje, bo sam zgrzeszył i jest winien swego grzechu. Powtórzenie: „Moja wina, moja bardzo wielka wina”, czy „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem” (Łk 15,21) jest pierwszym warunkiem żalu za grzechy.
Z tym wiąże się drugi warunek, a jest nim pokora, pokorne przyznanie się do swego grzechu. Nie ma żalu bez pokory. Jest to pokora względem Boga, a wyraża się w przyznaniu się do własnego grzechu.
Niezbędnym warunkiem żalu za grzechy jest miłość Boga. Żal za grzechy jest wyrazem miłości Boga. Człowiek żałuje, bo jego grzech dotknął kogoś, kto go bardzo ukochał, kto za niego cierpiał, umarł i kto chce jego dobra.
Żal za grzechy najlepiej odprawia się pod krzyżem. Kto żałuje odczuwa skruchę.
Żal za grzechy najlepiej odprawia się przed tabernakulum, Najświętszym Sakramentem. Ten żałuje, kto miłuje.
Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina: „Wśród aktów penitenta żal za grzechy zajmuje pierwsze miejsce. Jest to „ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości” (KKK, 1451).
Jak powinien wyglądać żal za grzechy?
Należy żałować za wszystkie grzechy. Jeśli są tylko grzechy powszednie, lekkie – żal jest ogólny za wszystkie grzechy, ale za jeden czy drugi grzech należy żałować w szczególności. Jeśli były grzechy ciężkie, należy ogólnie żałować za wszystkie grzechy, ale za każdy grzech ciężki należy żałować z osobna. Za wszystkie popełnione grzechy mam żałować, ale za każdy grzech ciężki potrzebny jest jakby dodatkowy, osobny żal, bo jest to grzech wyjątkowy.
Jak długo mamy żałować?
Żal jest wewnętrznym aktem człowieka. Jest to pewna duchowa czynność. Potrzeba więc pewnego czasu na wzbudzenie w sobie żalu.
Tak długo nie należy przystępować do wyznania grzechów dopóki nie było właściwego żalu za grzechy. Do spowiedzi nie przystępujemy dopóki nie wzbudzimy sobie mocnego żalu za grzechy z miłości do Boga, do Chrystusa, bo grzech nasz obraził Bożą miłość i na tę miłość odpowiedział niewdzięcznością.
Niekiedy trzeba czasu, uświadomienia sobie skutków grzechu, spojrzenia na swoje postępowanie w świetle krzyża Pańskiego, modlitwy, wejścia w siebie, wsłuchania się w Ewangelię. Ten żal nie przychodzi tak sam od siebie. Trzeba go w sobie wywołać, doświadczyć go, wzbudzić w sobie.
Czas żalu zależy od jego natężenia, przeżycia i wielkości grzechu. Jeżeli były grzechy poważne i liczne, żal też powinien być większy.
Prawdziwy żal za grzechy kończy się zawsze szczerym postanowieniem poprawy.
Postanowienie poprawy
Kolejnym momentem w przygotowaniu się do spowiedzi świętej jest postanowienie poprawy. Żałujemy za popełnione grzechy, żałujemy za to czego nie można już odwrócić – ale, aby te sytuacje już się nie powtórzyły, postanawiamy poprawę.
Postanowienie poprawy jest uzupełnieniem żalu za grzechy - jest potwierdzeniem jego prawdziwości. Jest ono ściśle związane z żalem za grzechy i musi z niego wynikać. Żal za grzechy odnosi się do przeszłości, do tego co było, co minęło, co poszło w historię. Tego nie sposób już cofnąć, wymazać z pamięci, naprawić. Za wszystko co było złe żałuję, ale na przyszłość postanawiam poprawę. Postanowienie poprawy odnosi się zatem do przyszłości, do nadchodzących dni, sytuacji, zdarzeń. Kto naprawdę żałuje ten czyni mocne postanowienie poprawy.
Postanowienie poprawy to coś bardzo zdecydowanego. To coś więcej niż zdawkowa obietnica i przyrzeczenie typu: „Panie Boże poprawię się, już nie będę”. Ogólne życzenie, że „chciałbym być lepszy”, nie jest jeszcze postanowieniem poprawy. Postanowienie poprawy jest wtedy, kiedy jest zdecydowana wola nie grzeszenia więcej, kiedy jest wewnętrzne, zewnętrzne, konkretne, aktualne, realne, proporcjonalne w stosunku do winy.
Postanowienie poprawy musi być wewnętrzne. Nie wystarczy wypowiedzieć kilku słów: „Panie Boże, poprawię się, już nie będę więcej”. Trzeba mieć wewnętrzną i rzeczywistą wolę poprawy. Trzeba naprawdę nie chcieć więcej grzeszyć, popełniać tego grzechu. Nasze postanowienie poprawy powinno wyglądać następująco: Chcę się zmienić, poprawić, nawrócić. Dalej tak ze mną nie może być. Muszę się stać innym człowiekiem: matką, ojcem, synem, córką, urzędnikiem, katolikiem, pracownikiem. Nie mogę przecież dalej tak żyć. Nie mogę bez końca trwać w tym grzechu. Nie mogę przystępować do Sakramentu Pokuty, Komunii św., a wciąż tak samo postępować. Nie mogę nadużywać łaski Bożej, Bożego miłosierdzia, sprzeciwiać się woli Bożej. Jestem słaby - ale to nie znaczy, że już nic nie mogę ze sobą zrobić. Mam swoje przyzwyczajenia, nawyki, nałogi - ale przecież z tego mogę wyjść. Nie mogę się wciąż nad sobą rozczulać, użalać, dyspensować siebie, tłumaczyć i usprawiedliwiać. Trzeba w końcu temu położyć koniec. Trzeba z tym zerwać. Trzeba to wszystko, co zostało popsute, zniekształcone, naprawić. Trzeba uzupełnić to, czego brakuje - a to co złe zastąpić dobrem. „Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21).
Postanowienie poprawy powinno mieć wymiar zewnętrzny. Postanowienie poprawy ma na celu zerwanie z grzechem i dotychczasowym złym życiem. Jest ono mocne i szczere. Unikamy nie tylko samego grzechu, ale i okazji do grzechu. Unikamy tego wszystkiego co prowadzi do grzechu, co stanowi pokusę do grzechu, ma związek z grzechem i do niego w jakikolwiek sposób prowadzi. Postanowienie poprawy szczere i mocne prowadzić musi do zerwania z grzechem, zerwania z przywiązaniem i upodobaniem do grzechu. Jest czymś dziwnym, gdy ktoś postanowił poprawę, a dalej trwał w grzechu, szukał okazji do grzechu, nie odrzucał od siebie pokusy do grzechu. Kto postanawia poprawę, a nadal trwa w gniewie, szuka okazji do zemsty, obmowy i nie potrafi pomóc, ten nie postanawia poprawy.
Postanowienie poprawy powinno być konkretne. Chodzi o konkretne postanowienie, a nie o jakieś ogólne „poprawię się”. Trzeba umieć zdobyć się na wszystko, aby nie zgrzeszyć. Nie można chcieć, a w rzeczywistości nie chcieć postanowienia poprawy. Nie można tylko obiecywać i zakładać, że się tego nie zmieni. „Dobrymi chęciami jest wybrukowana droga do piekła”. Dobre chęci nie wystarczą, tu potrzebne jest mocne i zdecydowane postanowienie poprawy. Wszelka chwiejność i połowiczność jest zaprzeczeniem postanowienia poprawy. Zatem nie pójdę tam gdzie czyha na mnie grzech. Nie zrobię tego co stanowi dla mnie pokusę. Nie spotkam się z osobą, która jest mi okazją do grzechu. Nie dam się do grzechu namówić, wciągnąć, ani innych nie będę wciągał. Będę unikał tego wszystkiego, co stanowi dla mnie pokusę i bliskie niebezpieczeństwo popełnienia grzechu.
Postanowienie poprawy ma być konkretne – mam poprawić się z wszystkich popełnionych grzechów, ale przede wszystkim z grzechów ciężkich. Każdy grzech ciężki domaga się osobnego postanowienia poprawy. Jeżeli mam tylko grzechy powszednie, to z wszystkich grzechów trzeba mi się poprawić, ale z jednego czy drugiego w sposób szczególny. Nad nim skupiamy uwagę jeśli chodzi o pracę nad sobą. Dopiero później, gdy poradzimy sobie z danym grzechem w sposób przynajmniej wystarczający, bierzemy się za następne. I tutaj jest następująca zasada: jeśli nie ma grzechów ciężkich, są same grzechy lekkie, to rozpoczynamy od tego grzechu, który się najczęściej pojawia, lub od grzechu, który w swoim skutku wywołuje największe szkody.
Postanowienie poprawy powinno być aktualne. Postanawiam poprawić się od dzisiaj, od zaraz, od tej spowiedzi. Nie mogę obiecywać sobie postanowienia poprawy. Nie mogę mówić sobie, że poprawę się od przyszłego tygodnia, od następnej spowiedzi, jak zmienię pracę, dopiero wtedy, gdy ta osoba wyjedzie. Postanowienie poprawy musi być aktualne. Od zaraz, od dzisiaj.
Postanowienie poprawy to coś bardzo zdecydowanego. Kto naprawdę pragnie się poprawić postanawia zerwać z tym wszystkim co prowadzi do grzechu. W tym postanowieniu nie będę sam. Mogę liczyć na pomoc łaski Bożej z którą trzeba mi współpracować. Trzeba tylko zawierzyć i zdać się na Boga. Trzeba zdecydowanie współpracować z łaską Bożą, natchnieniami Ducha Świętego, walczyć z pokusami i wykorzystywać każdą sposobność czynienia dobrze.
Postanowienie poprawy nie jest żadnym ślubem, ani przysięgą. Nie jest także obietnicą i pobożnym życzeniem: chciałbym się poprawić, zmienić, nie grzeszyć. Postanowienie poprawy jest silnym aktem woli, szczerym i mocnym aktem woli uniknięcia grzechu i wszystkiego, co mnie do grzechu, prowadzi, z grzechem wiąże.
Wydaje się, że ogół chrześcijan zbyt małą uwagę przywiązuje do postanowienia poprawy. Sakrament pokuty musi prowadzić do odmiany życia, nawrócenia. Między jedną a następną spowiedzią musi być pewna zmiana na lepsze. Za sakramentami świętymi, łaską Bożą, musi iść silne postanowienie człowieka. Bóg nie nawróci, jeśli człowiek nie będzie się chciał nawrócić, jeśli nie uczyni wszystkiego by choć trochę swoje życie uczynić lepszym. Postanowienie poprawy to zgoda na zmianę swego dotychczasowego życia.
Jak pogodzić słabą wolę człowieka z postanowieniem poprawy?
Ktoś może powiedzieć: „ja nie wytrwam, to jest ponad moje siły”, „żyję już w takiej złożonej i trudnej sytuacji, że nic nie da się zmienić”. „Żyję w nieustannej bliskości grzechu i jak mam wytrwać?” W Piśmie św. czytamy: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” (Fil 4,13). Należy wykorzystać wszystkie siły, zrobić wszystko, na co nas stać, liczyć nie tylko na siebie, ale także na Boga, współpracować z łaską Bożą… i na pewno coś musi się zmienić. Należy więcej, pobożniej i goręcej się modlić, przystępować lepiej przygotowanym do sakramentów św., umartwiać swoje zmysły, czytać pobożne książki… – a resztę dokona Bóg.
Szczera spowiedź
Tak przygotowani przystępujemy do spowiedzi.
Spowiedź to nie jest opowiadanie o grzechach, czy wyrzucenie z siebie grzechów.Spowiedź to nie magiczna "pralnia" grzechów.Spowiedź to nie opowiadanie życiorysów, chorób czy grzechów innych osób, ale to wyznanie moich grzechów. Spowiedź jest oskarżeniem się z grzechów, wyznaniem grzechów ze skruchą, pokorą, poczuciem winy i żalu. Spowiedź topojednanie z Bogiem-Miłością po to, żebym mógł pojednać się z samym sobą i z bliźnimi. Spowiedź to szczere wyznanie wszystkich grzechów od ostatniej dobrej spowiedzi, oraz tych grzechów które zapomnieliśmy wyznać na ostatniej spowiedzi. Szczera spowiedź jest prostym przyznaniem się przed Bogiem i przed Kościołem: Zgrzeszyłem przeciw Bogu i przeciw tobie, przeciw miłości Boga i miłości bliźniego. Już nie jestem godzien nazywać się Twoim synem, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja.
Nie zrozumie się potrzeby i wartości spowiedzi, jeśli wpierw nie zrozumie się tego, czego dokonał i do czego doprowadził grzech.
W Sakramencie Pokuty Chrystus staje się miłosiernym ojcem, który przebacza swemu marnotrawnemu synowi - ponownie przywracając mu to, co przez grzech utracił. Chrystus jest dla nas Dobrym Pasterzem, który szuka zagubionej ewangelicznej owcy. Jest Barankiem Bożym, który gładzi nasze grzechy. Jest Przyjacielem, który na krzyżu własne życie oddaje za nasze grzechy.
Tajemnica spowiedzi.
Nie ma spowiedzi publicznej – jak było to w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Spowiedź św. jest indywidualna, po cichu, na ucho i dzięki temu pozostaje czymś bardzo dyskretnym.
Cała spowiedź, wszystkie wyjawione grzechy, pozostają w tajemnicy sakramentalnej. Kościół zobowiązany jest do ścisłej sakramentalnej tajemnicy i jest ona „nienaruszalna”. Prawo Kanoniczne (Kan. 983,1) postanawia, że spowiednikowi nie wolno zdradzić penitenta ani słowem, ani w jakikolwiek inny sposób, dla jakiejkolwiek przyczyny, ani w czymkolwiek.
Ponadto spowiednikowi bezwzględnie zabrania się korzystania z wiadomości uzyskanych na spowiedzi, nawet wówczas, gdyby nie zachodziło niebezpieczeństwo wyjawienia.
Jednym słowem – spowiednikowi nigdy nie wolno korzystać z wiadomości pochodzących ze spowiedzi, a tajemnica spowiedzi obowiązuje tak wtedy, gdy mogłoby zachodzić niebezpieczeństwo wyjawienia, jak i wtedy gdyby go w ogóle nie było. To wszystko zapewnia wiernym wewnętrzny spokój, wolność i swobodę.
Wyznanie grzechów.
Sami sobie nie potrafimy odpuścić grzechów. Ktoś inny może darować mi dług pieniężny, może pomóc mi wydostać się z kłopotów materialnych, ale nikt oprócz Chrystusa nie może odpuścić mi grzechów. Nikt nie może odpuszczać grzechów tylko sam Bóg.
Przychodząc do spowiedzi nie trzeba się czegokolwiek lękać, czy nawet wstydzić, bo wstyd w tym momencie jest nieuzasadniony Niejednokrotnie przyjdzie nam wyznać grzechy o których nikomu nic nie wiadomo, albo których sami się wstydzimy. Czynimy to z całą pokorą i poczuciem własnej winy, ale bez strachu i wewnętrznego skrępowania. To prawda, że spowiadamy się przed kapłanem, ale to on zastępuje nam w tym momencie Chrystusa. Kiedy kapłan rozgrzesza - Chrystus i Kościół rozgrzesza.
Może się zdarzyć, że spowiedź św. niesie ze sobą poczucie anonimowości, jest zbyt ogólna, stereotypowa. Aby temu zapobiec warto jak penitent na początku wyznania grzechów w dwóch zdaniach się przedstawić - nie jest to obowiązujące. Kiedy ktoś zaznaczy przykładowo, że ojcem czy matką rodziny, wykonuje taką czy inną pracę, ma taki czy inny zawód, spowiednikowi od razu wie kim jest jego penitent, a w ten sposób uniknie się bezosobowości. Spowiedź staje się bardziej osobista, jasna, wnikliwsza.
Istnieje obowiązek wyznania wszystkich grzechów ciężkich – z uwzględnieniem okoliczności i liczby. Spowiedź z grzechów powszednich jest pożyteczna i stanowi pomoc w kształtowaniu sumienia i formacji duchowej.
Podczas spowiedzi należy wyznać wszystkie grzechy ciężkie, podać ich liczbę, należy też podać rodzaj grzechów. Szczerość powinna obejmować nie tylko wyznanie grzechów, ale też wyjawienie ich motywów. Świadome zatajenie grzechu ciężkiego powoduje nieważność sakramentu, bo mamy coś do ukrycia przed Bogiem nie chcemy pełnego nawrócenia, okłamujemy Boga, i jest to spowiedź tzw. Świętokradcza. Przystępowanie do Komunii św. w takim stanie zwielokrotnia nasze grzechy.
Nie wszystkie grzechy są równe. Co innego jest popełnić jeden grzech ciężki, a co innego dziesięć grzechów ciężkich. Co innego jest opuścić jedną niedzielną Mszę św. z własnej winy, z zaniedbania czy lenistwa, a co innego opuścić dziesięć niedzielnych Mszy św.. Co innego jest popełnić ten sam grzech ciężki jeden raz, a co innego jest popełnić ten sam grzech ciężki dziesięć razy. Co innego jest ukraść coś na sumę 5 zł, a co innego na sumę 100 zł.
Grzechy wyznajemy szczerze, z poczuciem winy, z wiarą w miłosierdzie Boże i poczuciem żalu, bez bojaźni, strachu i zatajenia.
Grzechy wyznajemy zgodnie z prawdą - nie dodając niczego co mogłoby wpłynąć na ich pomniejszenie lub powiększenie. Wyznajemy grzechy popełnione uczynkiem, słowem oraz pragnieniem, myślą i wyobraźnią. Kościół przypomina, że na spowiedzi wyznajemy wszystkie grzechy, które przypominamy sobie po dokładnym rachunku sumienia. Szczere wyznanie grzechów powinno być szczerością aż do bólu.
Grzechy wyznajemy powoli, nie spiesząc się. Mówimy szeptem, ale wyraźnie. Powinniśmy w miarę możliwości, ale bez szczegółów podać okoliczności grzechu, podać liczbę grzechów ciężkich oraz przybliżoną liczbę grzechów lekkich.
W czasie spowiedzi kapłan ma prawo zadać pytania dotyczące grzechów. Spowiednik powinien wiedzieć jakie penitent popełnił grzechy. Nie można zakładać, że pozostałych grzechów spowiednik powinien się domyślić. Spowiednik nie jest Duchem Świętym i nie prześwietli rentgenem penitenta. Nie ma też prawa posądzać penitenta o grzechach których on nie wyznał.
Raczej nie należy powtarzać grzechów które kiedyś wyznaliśmy, których już nie popełniamy. Musimy wierzyć, że grzech szczerze wyznany w dobrej spowiedzi, został w miłosierdziu Bożym już odpuszczony i nie ma co do niego wracać.
Czasem zdarza się, że w rachunku sumienia przypomnieliśmy sobie o jakimś grzechu, a wyznając grzech zapomnieliśmy o nim; albo wiedzieliśmy że o jakimś grzechu mamy powiedzieć, ale zapomnieliśmy o jakim. Nie wracajmy zaraz po spowiedzi na poprawkę sakramentu, ale musimy go wyznać na następnej spowiedzi.
Wyznanie grzechów powinno być:
Proste i krótkie.
Bez wyszukiwania specjalnych słów i wyrażeń, ukazywania szczegółów, które niczego nie wnoszą do materii grzechów, a więc nie ma potrzeby opowiadania o czymś co nie należy do spowiedzi, co nie ma z nią żadnej łączności i co spowiedź niepotrzebnie przedłuża.
Pokorne.
Pokorne, czyli bez osobistego usprawiedliwiania się i przerzucania własnej winy na innych. Pokora przejawia się w tym, że grzechy wyznawane są z żalem i poczuciem winy, ale także w całej postawie penitenta, skupieniu, mowie i ubraniu. Pokora wyraża się w szczerej i czystej intencji. Nie idzie się do spowiedzi ze względów ludzkich, dla zjednania sobie dobrej opinii, zwyczajowo, bezmyślnie, ale osobistej potrzeby serca.
Szczere.
Zgodne z tym co dyktuje sumienie, bez ukrywania czegokolwiek, bez pomniejszania czy powiększania wykroczeń i winy. Penitent obowiązany jest spowiadać się zgodnie z prawdą.
Zupełne.
Należy wyznać wszystkie grzechy śmiertelne.
Ufne.
Nie ma tak ciężkiego grzechu, którego by nam Bóg w swoim miłosierdziu nie odpuścił. „Choćby nasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją: choćby były czerwone jak purpura, staną się jak wełna”(Iz 1,18).
Grzechy ciężkie i grzechy lekkie.
Ważną umiejętnością zdrowego sumienia jest rozróżnienie między grzechem śmiertelnym (ciężkim) i powszednim (lekkim). Św. Jan pisze, że są grzechy, które sprowadzają śmierć, i takie, który nie sprowadzają śmierci (1J 5,16-17). Chodzi tu o śmierć duchową, czyli całkowitą utratę więzi z Bogiem w doczesności i w wieczności.
Aby zaistniał grzech ciężki potrzebna jest: materia, świadomość i dobrowolność.
Grzech ciężki dotyczy poważnej materii. Chodzi o takie czyny, które same w sobie są ciężkim wykroczeniem przeciwko Bożym przykazaniom, godzą wprost w Boga, przynoszą wielką szkodę innym lub osobie popełniającej ten grzech. Np. dobrowolne opuszczenie niedzielnej Mszy św. jest grzechem ciężkim jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 2181). Warto przy tym pamiętać, że wykroczenia przeciwko szóstemu przykazaniu zasadniczo zawsze są grzechami ciężkimi, a lekkimi mogą stać się jedynie przez brak świadomości czy dobrowolności popełnianego czynu. Ciężka materia to wszystko to, co dotyczy życia i śmierci, w szerokim znaczeniu tych słów.
Określając ciężar grzechu, trzeba uwzględnić także jego okoliczności, np. czymś poważniejszym jest przemoc wobec rodziców niż wobec kogoś obcego (KKK 1858), czymś poważniejszym jest kłamstwo, które może wpłynąć na niesprawiedliwy wyrok w sądzie, niż kłamstwo w błahej sprawie.
Grzech śmiertelny popełnia człowiek, gdy wykracza przeciw Bożemu Prawu w poważnej sprawie (ciężka materia), w pełni świadomie i zupełnie dobrowolnie. Aby grzech uznać za śmiertelny, musi zostać on popełniony z pełną świadomością. Człowiek wie o grzesznym charakterze czynu, ma pełną świadomość skali zła, a mimo to popełnia go.
Ostatnim warunkiem jest dobrowolność. Grzech śmiertelny popełnia ten, kto działa w sposób całkowicie wolny (bez przymusu, ani nie w wyniku jakiegoś silnego wzburzenia czy emocji). Grzechu ciężkiego nie popełnia się więc przypadkowo czy niechcący.
Grzech nazywamy ciężkim, jeśli te trzy wymienione warunki zaistniały łącznie (a nie np. tylko dwa z nich). Popełnienie grzechu ciężkiego powoduje, że katolik nie może bez spowiedzi przystępować do Komunii świętej.
Grzech lekki jest to przekroczenie przykazań Bożych lub kościelnych w małej rzeczy lub nie całkiem świadomie lub niezupełnie dobrowolnie oraz zaniedbanie rzeczy dobrej. Nie powoduje utraty łaski uświęcającej, lecz pozbawia człowieka wielu łask uczynkowych, sprowadza kary doczesne, (które są odpokutowaniem na ziemi lub w czyśćcu) przygłusza głos sumienia.
Odpowiedź na niektóre zarzuty względem spowiedzi.
Niektórzy uważają, że lepiej byłoby wyznać swoje grzechy wprost przed Bogiem z pominięciem spowiednika, który jest zastępcą Chrystusa, ale który także jest grzesznym człowiekiem. Inni sądzą, że we Mszy św. jest akt pokutny i po co jeszcze spowiedź św.. Co odpowiedzieć na tego rodzaju poglądy?
1. Przed każdą Mszą św. mówimy: „Uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, abyśmy mogli godnie sprawować Najświętszą Ofiarę”. Akt pokuty we Mszy św. nie zastępuje Sakramentu Pokuty. Słowa: „Niech się zmiłuje nad nami Bóg Wszechmogący i odpuściwszy nam grzechy doprowadzi nas do życia wiecznego” nie są słowami absolucji, rozgrzeszenia. Na początku Mszy św., wszyscy jej uczestnicy mają sobie uświadomić, że są ludźmi grzesznymi, słabymi, niedoskonałymi. To uświadomienie sobie, przyznanie się do grzechów i ich ewentualne przypomnienie, nie jest jeszcze spowiedzią i otrzymaniem rozgrzeszenia. Co innego jest wyznać, przyznać się do grzechów, uświadomić sobie ich skutek, a co innego otrzymać ich przebaczenie i być od nich uwolniony.
2. Przysłowie łacińskie mówi: „Nomo iudex in causa sua” – nikt nie jest sędzią w swojej sprawie. W stosunku do siebie nie jesteśmy obiektywni. Z zasady widzimy drzazgę w oku naszego bliźniego, a belki we własnym oku nie dostrzegamy. Doskonale wychwytujemy wszystkie błędy i grzechy drugich, surowo ich osądzamy, ale u siebie mało ich widzimy i jesteśmy bardzo pobłażliwi i łagodni dla siebie. Potrzeba kogoś z zewnątrz, kogoś kto nas osądzi i powie jakimi rzeczywiście jesteśmy. Doskonale tę potrzebę spełnia Sakrament Pokuty. Kapłan spowiednik stoi jakby z boku i lepiej, i sprawiedliwiej widzi i osądza. Jest bardziej obiektywny i sprawiedliwy odnośnie naszych grzechów. Jego obecność w naszym wyznaniu grzechów wydaje się być niezastąpiona.
3. Bywa, że bardzo nam ciężko na duszy i sercu. Wtedy odczuwamy naturalną potrzebę, by przed bliską osobą wyznać swój ból i swoje winy. Dlaczego potrafimy bliskiej osobie wyznać swoje grzechy, opowiadać jej o naszych grzechach, a nie potrafimy przyznać się do nich na spowiedzi? Dlaczego nie mielibyśmy wyznać tego na sakramentalnej, otoczonej tajemnicą, spowiedzi?
4. Nasze grzechy mają wymiar społeczny. Grzech na pierwszym miejscu przynosi szkodę nam, naszej duszy i naszemu ciału, ale jego owoce spożywają także drudzy: rodzina, nasi bliscy i znajomi, współpracownicy. Jeśli ojciec pije – to cała rodzina na tym cierpi. Jeśli jesteś niesprawiedliwy w pracy – to inni cierpią. Grzechem krzywdzimy także naszych bliźnich. W konfesjonale kapłan-spowiednik jest przedstawicielem tych, którzy z naszego powodu cierpieli, których obraziliśmy i z którymi pokłóciliśmy się. To on w imieniu tych wszystkich, w imieniu Kościoła, w zastępstwie Chrystusa, wysłuchuje naszych grzechów i nam je odpuszcza. Powiedział Norwid: „I któż ci obetrze pot z bladego czoła, jak tylko prawda, Weronika sumień – stojąca z chustą u progu Kościoła”.
5. Jesteśmy ludźmi, a ludzie zawsze chcą być pewni, przekonani. Spowiedź św. jest zewnętrznym znakiem tego co jest niewidzialne. To właśnie na spowiedzi mamy pewność, że Bóg odpuścił nam grzechy, że między nami a Bogiem wszystko jest uregulowane. Słowa rozgrzeszenia: „I ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich” działają kojąco. Słyszymy to rozgrzeszenie. Widzimy znak krzyża czyniony nad nami. Wiemy, kiedy i w którym kościele zostały nam odpuszczone grzechy. Nie potrzeba mieć żadnych wątpliwości co do otrzymania rozgrzeszenia. Penitent po spowiedzi powinien być zupełnie pewny i spokojny, że jego grzechy zostały rozgrzeszone i odpuszczone, a on został pojednany z Bogiem.
Uwagi końcowe.
Spowiedź święta, czyli wyznanie grzechów, jest integralnym elementem Sakramentu Pokuty. Zewnętrzne oskarżenie się z grzechów jest wyrazem wewnętrznego żalu i nawrócenia. Spowiednik na podstawie otrzymanej władzy przyjmuje to wyznanie i mocą Bożego miłosierdzia w imieniu Chrystusa odpuszcza lub zatrzymuje grzechy.
Są ludzie, którzy dobrze rozumieją Sakrament Pokuty, traktują go poważnie, cenią i regularnie do niego przystępują: co miesiąc, dwa miesiące, z okazji uroczystości i świat kościelnych, religijnego święta rodzinnego, własnych imienin, urodzin i jubileuszu. Każde przystąpienie do spowiedzi św. wnosi w ich życie coś nowego. Ale są też i tacy, którzy na myśl o spowiedzi św. zaczynają się wewnętrznie buntować i czegoś obawiać.
Szczera spowiedź i kapłańskie rozgrzeszenie są wyrazem zaledwie rozpoczętego procesu wewnętrznego nawrócenia. Kapłan pełni w tym procesie rolę wyjątkową. Jest świadkiem nawracania się, reprezentuje Boże miłosierdzie i Bożą sprawiedliwość, jest reprezentantem wspólnoty Kościoła, rozdartej przez grzech. Czasem zmuszony jest do wiary przerastającej jego poznanie, zmuszony jest doszukiwać się woli nawrócenia i przemiany życia tam, gdzie jej prawie nie ma. Czasem, zamiast być świadkiem nawrócenia, kapłan staje się oskarżonym; zbiera gromy za to, że Kościół ośmiela się być wierny Chrystusowi w stawianiu wymagań, w nazywaniu zła złem, a grzechu grzechem.
Sakrament Pokuty wymaga od człowieka postawy pokuty. Postawa pokuty to zwrócenie się na nowo do Boga, nawrócenie, przemiana życia.
Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu
Piątym warunkiem owocnego przeżycia Sakramentu Pokuty jest zadośćuczynienie. Rozgrzeszenie nie uwalnia od naturalnych konsekwencji danego grzechu, ani nie zwalnia z obowiązku wynagrodzenia za popełnione krzywdy. Bóg przebacza mi grzechy, bo żałuję za nie szczerze i postanawiam się poprawić. Ale jednocześnie Bóg odsyła mnie do bliźniego z obowiązkiem uczciwego zadośćuczynienia za wszystkie krzywdy, które mu wyrządziłem. Nie można więc mylić zadośćuczynienia z otrzymaną od spowiednika pokutą. Penitent powinien zadośćuczynić również za te krzywdy, które wyrządził w sposób nieświadomy. W odniesieniu do osób z najbliższej rodziny krzywdą jest już brak miłości, a nie dopiero uderzenie kogoś czy zadanie mu innej formy cierpienia. Każdy z nas jest zobowiązany do tego, by kochać, a nie jedynie do tego, by nie krzywdzić. W sytuacji, w której nie da się wprost naprawić wyrządzonej krzywdy - najlepszą formą zadośćuczynienia jest dojrzała miłość wobec ludzi, którzy żyją wokół mnie tu i teraz.
Pokuta ze spowiedzi jest sakramentalna i należy ją traktować jako rzecz świętą. Sakramentalna pokuta, która może mieć formę modlitwy lub dobrego uczynku, albo wprost wynagrodzenia wyrządzonej krzywdy jest czymś więcej niż pokutą i umartwieniem z własnego wyboru. Obowiązkiem penitenta jest przyjęcie i wypełnienie zadanej mu pokuty. Należy więc uważnie słuchać zadawanej pokuty, aby w razie niemożliwości jej wypełnienia wcześniej o tym poinformować kapłana. Kiedy nie słyszeliśmy jaka jest zadana pokuta, należy zapytać kapłana — jaką dostałem pokutę. Nie można samemu zmieniać sobie pokuty, tłumacząc się wielkimi trudnościami lub fizyczną niemocą.Naznaczona przez kapłana „pokuta” powinna być odprawiona przez penitenta w całości i osobiście, ponieważ jest to pokuta sakramentalna. Jest ona nakazana i obowiązkowa, a jej nie wypełnienie należy zaznaczyć na następnej spowiedzi. Nie odprawienie pokuty świadczy o lekceważeniu powagi sakramentu, a jeżeli była ona za grzechy ciężkie, czyni spowiedź nieważną. Najlepiej jest odprawić tę pokutę bezpośrednio po spowiedzi lub w najbliższym czasie, aby później o niej nie zapomnieć.
Zadośćuczynienie jest czynnością religijną, która ma doprowadzić do naprawienia zła, które się wyrządziło – ma wymiar naprawczy, pokutny i edukacyjno-wychowawczy. Zadośćuczynienie to konkretne czyny ascetyczne, które mają formować człowieka w czynieniu dobra. Jeśli zadaną pokutą jest np. przeczytanie fragmentu Pisma św. - to ma to na celu lepsze poznanie swojej wiary i rozjaśnienia ludzkiego sumienia. Natomiast zrobienie konkretnego dobrego uczynku ma nauczyć mnie postawy miłości, życzliwości i otwarcia na innych.
Trzeba mieć jednak zawsze świadomość, że Boże przebaczenie nie wynika nigdy z tego co ja zrobię, ile razy się pomodlę - ale z wielkiej miłości Boga do człowieka. Boże przebaczenie jest zawsze darmowe - nie można sobie na nie zasłużyć, wypracować, odrobić, czy jego wyrównać. Z naszej strony zadośćuczynienie Panu Bogu to nie tylko taki ładny gest, niespłacone długi, bo to co „zadośćuczyniliśmy” jest zawsze za mało - myślę, że zadajemy sobie z tego sprawę. Zadośćuczynienie nie jest bowiem tylko naszym wysiłkiem, bo męka Pana Jezusa jest całkowitym wynagrodzeniem Bogu za naszą nieudaną miłość do Niego. Nauka Kościoła przypomina nam, że my za nasze przewinienia będziemy także musieli odpokutować po śmierci, w czyśćcu - aby móc oglądać Boga trzeba być oczyszczonym z każdego grzechu popełnionego na ziemi. Najważniejsza w zadośćuczynieniu jest świadomość darmowości przebaczenia.
Wyznaczona przez kapłana pokuta jest cząstką ostatniego warunku Sakramentu Pokuty - zadośćuczynienia. Szczera skrucha zawiera bowiem pragnienie naprawienia popełnionego zła, jak to widzimy na przykładzie Zacheusza, oświadczającego: „Panie, oto połowę mego majątku rozdam ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu…” (Łk 19,8-9). Tak więc do owocnego przyjęcia Sakramentu Pokuty nie wystarczy odprawienie zadanej przez kapłana pokuty, np. odmówienie określonych modlitw - potrzebne jest staranie, by wynagrodzić krzywdy i naprawić zaniedbania zarówno wobec Boga, jak i wobec ludzi.
Nasze zadośćuczynienie domaga się również uwzględnienia osób lub instytucji, które zostały przeze mnie skrzywdzone. Stąd zadośćuczynienie musi przybrać konkretną czynność, działanie. Nie można poprzestać tylko na obietnicy, czy chęciach. Tutaj jest konkretne zadanie do spełnienia. Jeśli ukradłem, muszę oddać — niekoniecznie w sposób jawny, narażając się na kłopoty, ale muszę zwrócić to, co nieuczciwie zabrałem. Jeśli nie mogę oddać pieniędzy, bo nie wiem komu ukradłem, to mogę je dać komuś, kto też potrzebuję. Jeżeli zabrałem z zakładu pracy jakieś rzeczy, to odnoszę je z powrotem, jeśli ich nie mam, to przez efektywniejszą, dłuższą pracę naprawiam swoje zło. Jeśli wypowiedziałem oszczerstwo, pomówiłem kogoś, to odwołuję to. Jeśli opuszczam niedzielną Eucharystię to zadośćuczynieniem jest przyjście na Mszę św. w ciągu tygodnia. W przypadkach, np. kradzieży, nie zwrócenia pożyczonych pieniędzy czy rzeczy, zniesławienia, oszczerstw, posądzenia zniszczenia czegoś niezbędna jest restytucja. Restytucja to zewnętrzne naprawienie zła. W każdym przypadku naruszenia sprawiedliwości, naruszenia zdrowia, utraty zdrowia, poniesionej szkody materialnej potrzebna jest restytucja, zadośćuczynienie moralne, duchowe i materialne. Jeśli nie mogę czegoś naprawić, oddać - to należy wtedy przynajmniej przyznać się, przeprosić, okazać jakąś postawę skruchy. To są konkretne czyny, które świadczą, że ja chcę naprawić krzywdę, przeprosić, szukam lekarstwa na zło i sposobu jego pomniejszania. Zasada sprawiedliwości - Oddaj każdemu, co mu się słusznie należy - domaga się tego zadośćuczynienia. Jest to konkretne wejście w swoje osobiste nawrócenie, które domaga się współpracy z łaską Bożą. Bliskość z Panem Bogiem wymaga oczyszczenia, a jest nim właśnie zadośćuczynienie Bogu i ludziom.
Z zadośćuczynieniem mogą pojawić się pewne problemy natury psychicznej. Kiedy ktoś nie potrafi uwierzyć w Boże przebaczenie i ciągle nosi w sobie świadomość poczucia winy. Mógł już wiele razy spowiadać się z jakiegoś grzechu, ale ciągle do tego wraca w przekonaniu, że Bóg i tak mu nie przebaczy. Np. umarł ojciec, a córka nie zdążyła pogodzić się z nim, a od kilku lat żyli w gniewie, albo kierowca wyniku wypadku zabił dziecko i ciągle ma poczucie winy — zadośćuczynienie w takich sytuacja może mieć formę pewnych stałych czynności, które mają trwać przez jakiś określony czas np. przez 3 pierwsze piątki miesiąca przyjąć Komunię św. za zmarłego ojca, lub przez 5 miesięcy wspomagać fundację broniącą życia. Tych możliwości jest bardzo wiele, a ich dłuższy czas trwania daje większą pewność, że zrobiliśmy coś, aby wynagrodzić wcześniejsze błędy.
Zadośćuczynienie człowieka nigdy nie wyrówna popełnionego grzechu. Nie znaczy to jednak, że nie ma ono sensu i niczego nie zmienia. Przez nowe czyny i akty zadośćuczynienia człowiek może naprawić swą przeszłość i wejść na drogę dobra. Może oderwać się od zła i w przyszłości zostaną mu zapisane nowe dobre czyny. Zadośćuczynienie jest wyrazem wejścia na drogę nawrócenia i przeproszeniem Boga i ludzi za zło grzechu. W pełni człowiek nie wynagrodzi Bogu i ludziom popełniony grzech, ale zadośćuczynienie jest wyrazem jego dobrej woli i w minimalnym stopniu naprawia zło.