W obronie Krzyża stanę!

Nie zdejmę Krzyża z mojej ściany
Za żadne skarby świata,
Bo na nim Jezus ukochany
Grzeszników z niebem brata.

Nie zdejmę Krzyża z mego serca,
Choćby mi umrzeć trzeba,
Choćby mi groził kat, morderca,
Bo Krzyż to klucz do nieba…

Okres Wielkiego Postu, Święta Wielkanocne, są tym momentem w życiu chrześcijan, kiedy odnajdujemy się najbliżej krzyża. Tego krzyża, który ubiczowany Jezus Chrystus dźwigał na Golgotę. Dźwigał go, by za nas – w męczarniach – oddać na nim swoje życie.
Chrystusowy krzyż towarzyszy pokoleniom i każdemu z nas osobiście. Czy chcemy tego, czy nie chcemy – pielgrzymując przez życie – niesiemy krzyż, bez względu na jego ciężar. A tym jest cięższy, im bardziej próbujemy się od niego uwolnić.
Szczęśliwy jestem, że dane jest mi żyć, być wyznawcą najpiękniejszej na świecie wiary w Boga-Człowieka. Tę wiarę staram się – jak umiem, pielęgnować. Niestety, często upadam – potykając się o własne słabości i grzechy. Ale, jak to dobrze, że w trudnych momentach mogę podnieść się i zwrócić oczy i myśli ku krzyżowi.

 Jemu teraz pragnę poświęcić parę przemyśleń, zaczerpniętych z otaczającego nas życia.

Krzyż to dla jednych najświętszy, najważniejszy znak – dla innych wyrzut sumienia, sól w oku.
Krzyż na czole chrzczonego dziecka – i brzozowy krzyż na mogile powstańca.
Krzyż na wysokiej wieży kościelnej – i ten, na małej przydrożnej kapliczce.
Krzyż w mieszkaniu – i na piersi wierzącego bądź odznaczonego bohatera.
Krzyż, na wszystkich kontynentach świata.
Krzyż ofiarny, dziękczynny, potężny – lub mały, prosty albo bogato zdobiony.
Ale też budzący lęk, gniew a nawet nienawiść u wrogów.

Krzyż.
Czy jest jakiś inny, tak rozpoznawalny znak na ziemi?
Do niedawna byliśmy dumni i szczęśliwi, że naszym znakiem jest Krzyż.

Jadąc przez naszą polską ziemię po drodze mijamy tysiące różnych krzyży i kapliczek.
Tak jest również u nas w Pełkiniach.
Mijając przydrożne krzyże i kapliczki myślę sobie – czyjeś ręce je postawiły, by przypominały nam – przechodniom – o naszej i naszych ojców wierze.
Ich obecność budzi w nas refleksję oraz poczucie bezpieczeństwa.
Podobne uczucie towarzyszy nam, Polakom, gdy za granicą zobaczymy wieżę kościelną zwieńczoną krzyżem lub podobną do polskiej, przydrożną kapliczkę.

 Starsi pamiętają lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. To wtedy, po latach laicyzacji, Krzyż zaczął zajmować należne mu miejsce wśród: biur, szkolnych klas, szpitali, sądów i hal fabrycznych. Uroczyście poświęcaliśmy Krzyże. Byliśmy dumni i szczęśliwi, że święty znak naszej wiary, mogliśmy mieć blisko siebie.
Jednak szatan nie ustępował. Stan wojenny przywrócił do działania wrogów krzyża i wszelkich ateistycznych szkodników, którzy za srebrniki a często bez nich, wyciągały łapy, by usuwać z życia publicznego święty symbol wierzących. Odważnych obrońców poniewierano.

…Nie zdejmę Krzyża z mojej duszy,
Nie wyrwę go z sumienia,
Bo Krzyż szatana wniwecz kruszy,
Bo Krzyż to znak zbawienia,

A gdy zobaczę w poniewierce
Jezusa Krzyż i ranę,
Która otwiera Jego Serce,
W obronie Krzyża stanę!

W listopadzie 1983r., do czynnej obrony krzyża stanęli uczniowie, rodzice i niektórzy nauczycie z Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem k/ Garwolina. Gnębieni przez dyrektora, zomowców i cały aparat represji, godnie stali przy krzyżu. Wspierał ich Ojciec św. Jan Paweł II, księża – z ks. Jerzym Popiełuszko i ks. bp Jan Mazur, który podjął głodówkę. Przekazał też uczniom 600, dziesięciocentymetrowych krzyży. Nosili je na młodych piersiach, a ich heroiczną walkę podziwiano, nie tylko w gnębionej wtedy Polsce. Wreszcie, 6 kwietnia 1984 r., krzyż wrócił do biblioteki szkolnej, a po latach, przed budynkiem szkoły stanął pomnik – Obrońcom Krzyża. Tylko wyrządzonych krzywd, nie da się już naprawić.

 A dzisiaj?

Dzisiaj serce pęka, gdy na naszych oczach dochodzi do profanowania, znieważania i niszczenia krzyża.
Jesteśmy świadkami bezprzykładnego ataku na naszą katolicką wiarę i jej symbole.
Chwilami zastanawiam się czy ja żyję w moim ukochanym kraju – Polsce?
A może to tylko zły sen, kiedy to wybrańcy narodu – z pokiereszowaną osobowością – chcą usunąć krzyż z sali sejmowej?
A ten krzyż z parasolek i z puszek po piwie, obsikiwany przez młodą dzicz przed Pałacem Prezydenckim, na oczach policjantów i strażników miejskich – bez ich reakcji – to sen czy jawa?
Albo genitalia na krzyżu, to sztuka, wyraz artyzmu pseudoartystki – za przyzwoleniem Sądu RP – to rzeczywistość czy zły sen?
A kim jest znajomy, który twierdzi, że jest wierzący, ale – po co te krzyże i religia w szkole?

Polacy! Obudźmy się! Bo nas sprzedadzą – uaktywnieni, bezkarni, żądni dusz naszych – faryzeusze.